Przeskocz do treści

18 kwietnia, 2010

Wiem, że znowu nastąpiło małe zakłócenie narracji, ale to, co stało się w zeszłą sobotę pod Smoleńskiem dość mocno mną wstrząsnęło – pisanie o afrykańskich zwierzętach (jak i inne zaplanowane na tamten weekend rzeczy) musiało pójść w odstawkę. Nie będę dorzucać swoich trzech groszy na temat tej tragedii, napisano wiele, może zbyt wiele, ja nie dodam tu nic nowego.

Chciałam tylko powiedzieć tym, którzy czekają na następne afrykańskie wpisy (bo podobno są takie jednostki:-)), że ciąg dalszy nastąpi – już bardzo niedługo.

3 Komentarze leave one →
  1. 19 kwietnia, 2010 2:53 pm

    Goraca,
    Wydaje mi sie, ze rozumiem o czym piszesz. Kapuscinski mogl sobie pozwolic na ironie, bo po prostu ten kontynent swietnie znal, co rowniez ulatwilo mu wydobycie rzeczy nowych, najwazniejszych i nie mieszczacych sie w schematach. Mysle, ze nie musisz sie obawiac o popadniecie w owe schematy, bo rowniez przebrnelas przez sporo lektur, przemyslen a Twoj obraz bedzie po prostu Twoja indywidualna wizja tego kontynentu. A polityczny „corectness” tworzy oczywiscie pewna komplikacje, ale moim zdaniem obserwujemy pewna przemiane w traktowaniu slow rozumianych dotychczas jako pejoratywne. Tak jakby odzyskiwaly one nowe zycie, o zupelnie nowym znaczeniu. Mysle np. o slowie „Zyd”, ktoremu mlodzi filosemici probuja nadac nowe znaczenie organizujac na przyklad happeningi w rodzaju „Kocham Cie Zydzie”. Jesli chodzi o Afryke, mam wrazenie, ze rowniez ostatnimi laty wiele w stosowanym nazewnictwie sie zmienilo…

  2. 20 kwietnia, 2010 7:52 pm

    Holly, dziękuję za ten komentarz:) Wiesz, zastanawiałam się potem jeszcze trochę nad tym (czasem tak mam, że najpierw popełniam wpis, a dopiero potem się nad nim zastanawiam;)) i stwierdziłam, że tu nie chodzi jednak o to, jak bardzo się zna dany kraj (czy w tym wypadku kontynent). Fakt, śmieszą mnie osoby, które spędzają parę tygodni w jakimś miejscu, czytają kilka książek i potem wypowiadają się z pozycji eksperta… Ale w tym wypadku bardziej chodziło mi jednak o nastawienie niż o staż – dlatego właśnie tak zżynałam się na misjonarza, który mieszkał w Afryce lata, a dalej pisał książkę w tonie „ja-Biały Wybawca i moi biedni Murzyni” (Nawiasem mówiąc, Kapuściński, kiedy wypowiadał te ironiczne słowa, był dopiero na początku afrykańskiej drogi, czyli – jak na siebie – żółtodziobem w temacie. Ale on już wtedy wiedział jak patrzeć i miał autentyczny szacunek dla ‚trzeciego świata’, za który go tak cenię).

    Mam wrażenie, że w polskiej literaturze podróżniczej panuje taka ‚egzotyczka’ właśnie, bo to się sprzedaje, bo masowy czytelnik woli czytać o niesamowitych przygodach ‚Gringo’ czy ‚Blondynki’ wśród ‚dzikusów’ niż o tym, jak naprawdę wygląda współczesna Afryka – szkoda tylko, że to wszystko takie jest stereotypowe i krzywdzące, a często i mocno przesadzone (ostatnio znalazłam w necie pierwszy rozdział ‚Blondynki na Czarnym Lądzie’ i aż się załamałam…).

    A jeśli chodzi o polityczną poprawność to angielski też czasem mocno przesadza- no ale ja już niestety za dużo lat w tym języku funkcjonuję i weszło mi to w krew;)

    • 7 Maj, 2010 11:46 am

      Chciałam się tylko podpisać pod tym komentarzem, zwłaszcza o ekspertach i „sprzedawalności” taniej egzotyki (kliknęłam na link o blondynce w innej notce…).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: